- Julka, jak nie ta mała to inna kurwa by się napatoczyła...
I niestety mogłaby mieć rację...ale tego nie dowiem się już nigdy ani ja ani nikt z Was. Dzisiejszy wpis miał być pełen pozytywów, ale biorąc pod uwagę mój nastrój utrzymujący się od kilku dni, nie wiem, jak mi wyjdzie... Jedno jest pewne, to ostatnie pozytywne chwile w moim związku tuż przed jego rozpadem. To prawda,że cisza następuje przed burzą. Ja nawet nie spodziewałam się, jaka burza z gradobiciem nadejdzie dla mnie już za kilka tygodni. Wróćmy jednak do sielanki póki co.
Otworzyłam oczy 01.02.2016 roku spojrzałam w prawo i zobaczyłam spokojnie śpiącego Igora. Zaczął uśmiechać się przez sen i ja razem z nim. Miałam wrażenie, jakbym obudziła się po jakiejś wojnie...ale wygranej. Spokojna, pełna nadziei na lepsze jutro i z nim u boku. Otworzył oczy i od razu pocałował mnie na dzień dobry, zaczęliśmy się wygłupiać jak para nastolatków, wywiązał się dialog:
- Kicia, długo nie śpisz?
- Nie, od kilku minut. Leżę i patrzę na Ciebie.
- Wiem! Czułem to przez sen, dlatego zacząłem się uśmiechać i w końcu nie wytrzymałem, musiałem Cię pocałować.
- Miłe to było, nawet bardzo.
- Tak będzie codziennie, chyba że będziesz wstawała zanim ja się obudzę.
- No to jutro już nie będzie buzi!
- Dlaczego?
- Bo idziesz na 3 do pracy, a wtedy zawsze ja wstaję pierwsza, żeby zrobić Ci herbatę. Hahahaha :)
- Jutro zrobię sobie sam. Nie musisz wstawać, możesz spać, z resztą musimy o Ciebie teraz solidnie zadbać, bo przecież dziecko będzie musiało się komfortowo rozwijać.
- Chyba już nie mogę się doczekać. Ale póki co nie wychodziło...
- Wyjdzie, zobaczysz. Za dużo stresu Ci zafundowałem ostatnio i to moja wina. Teraz tylko relaks i pozytywnie musimy myśleć oboje Żono Moja!
Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań, wstaliśmy, razem zrobiliśmy śniadanie, zjedliśmy. Ja zabrałam się za szybkie ogarnięcie kuchni, Igor wstawił pranie. I to już było dla mnie zaskoczenie, podziękowałam i pochwaliłam. Szczerze mówiąc, nie pamiętam czy Igor wtedy pracował czy nie. Ale akurat to chyba nie jest aż tak istotne w tym momencie. Powiem Wam jedno. Następne dni, kiedy był w pracy, już nie były pełne niepokoju o to, co i z kim robi. Miałam pewność, że wszystko jest tak, jak być powinno. Jego powroty do domu zwykle wyglądały podobnie. Jak tylko przestąpił próg, od razu szedł do łazienki umyć ręce, następnie wpadał do kuchni i od razu mnie przytulał. Wiecie, jak miło było usłyszeć po ładnych kilku godzinach nieobecności taki szept:
- Kicia...
- Słucham?
- Tęskniłem, dobrze, że już w domku z Żonką...
Nogi mi się zwykle uginały i się rozpływałam. Pomagał we wszystkich domowych czynnościach, nawet jak przychodzili koledzy i o coś poprosiłam, to nie słyszałam: zaraz, później...Wstawał i robił to, o co prosiłam. Nie umknęło to uwadze chłopaków:
Denis: Kurwa co Ty mu zrobiłaś?!
Ja; NIC.
Denis: Widzę, że wreszcie coś do niego dotarło.
Ja: Nie zapeszaj. Hahahaha :)
Taki właśnie zaczynał być mój związek. Oboje podnosiliśmy się po bardzo trudnym czasie i wierzyliśmy oboje, że wreszcie uda nam się stworzyć prawdziwą rodzinę. A może tylko ja w to wierzyłam?... Weekend zapowiadał nam się gorąco, bo w piątek Igor miał wyjść z kolegami, ja z kolei miałam sobie zrobić domowe SPA, w sobotę mieliśmy imprezę osiemnastkową w mojej rodzinie, a w niedzielę poprawiny tejże imprezy. Nadszedł piątek. Igor w trakcie pracy podjechał do domu po jakiś napój i słodkości, bo musiał jeszcze 2 godzinki spędzić w pracy. Wyszłam do niego i usłyszałam:
- Kicia na 19 bądź gotowa.
- Ja?! Ja robię sobie SPA. Miałeś iść do chłopaków przecież, o co chodzi?!
- Idziesz ze mną! Dzisiaj dostałem telefon, że jestem zaproszony na domówkę do jednego z nich i masz być ze mną. Denis też przyjdzie z dziewczyną, więc nie stresuj się nie będziesz sama. Zadowolona?
- Trochę mi szczęka opadła...ale...jasne pójdę bardzo chętnie! Lecę się szykować!
- KICIAAAAAAAA! No kurwa bez kluczy, to nawet do domu nie wejdziesz! Gapo!
- No tak się podjarałam, że zapomniałam o kluczach, hahahaha.
- Masz i leć robić się na bóstwo.
Puścił mi oczko i pojechał. Ja oczywiście w amoku. Jakby to powiedziała Oliwka: Nie żyj w szoku! Kurcze byłam taka zadowolona, uśmiechnięta, już nie mogłam się doczekać. Uszykowana w pełni poczekałam na Igora, kiedy wrócił z pracy, szybko się ogarnął i pojechaliśmy. Nie wiem czy to było aż tak widoczne, ale i Denis i jego dziewczyna i mnie i jemu powiedzieli, że wreszcie widać, że między nami jest dobrze. Denis to się nawet śmiał, że już kurwa ma dosyć słuchania, jak to Igor mnie bardzo kocha i jak bardzo się cieszy,że to wszystko, co złe już jest za nami. Opowiadał o tym wszystkim. Na każdym kroku i przy każdej możliwej okazji mnie przytulał, całował, nie zważając na to, kto na patrzy, gdzie się znajdujemy itd. Kurde, wszyscy widzieli w nim zmiany. Dumna byłam jak przy kolegach mówił, że jestem kobietą jego życia, jak cieszył się z tego, że staramy się o dziecko, wtedy po raz pierwszy mówiliśmy o tym oficjalnie... Wreszcie byłam naprawdę szczęśliwa i mogłam o tym krzyczeć z całych sił. Kurwa, możecie wierzyć lub nie, ale ja wreszcie poczułam się jak PRAWDZIWA KOBIETA U BOKU KOCHAJĄCEGO MĘŻCZYZNY. Posiedziałyśmy z chłopakami do 2 w nocy i odwieźli nas do domów, bo w końcu chcieli spokojnie pogadać bez bab. Igor odprowadził mnie do domu i obiecał, że za max 3 godziny wróci, żebym położyła się spać, bo przed imprezą muszę być wypoczęta. Obudziłam się przed 5, usłyszałam klucz w zamku, chyba pierwszy raz wrócił o czasie. Ok przyszli z nim koledzy, ale jedyne co słyszałam, to jak co chwilę ich uciszał, bo Żony nie mogą mu obudzić. Śmiałam się do poduszki, aż w końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Igor wszedł do sypialki, dał mi buziaka i zapytał czy mam ochotę zapalić z nimi fajkę w kuchni. Poprosiłam o szlafrok, poszłam do nich do kuchni, a Igor do łazienki. Chłopaki śmiali się, że o mnie ciągle mówi itd., że słuchać się tego nie da i w ogóle. Uśmiałam się po pachy maksymalnie. Uwielbiam Was Chłopaki :) Następnego dnia ledwie dobudziłam go o 16.30. Na 18 mieliśmy tę rodzinną osiemnastkę.Było fajnie, beztrosko i rodzinnie. Nawet w pewnym momencie musieliśmy ratować sytuację, bo jak się dzieciaki dorwały do laptopa, to leciały 2 piosenki w kółko, więc Igor zajął się puszczaniem muzyki, a ja rozkręcałam młodzież i bawiłam się z nimi jakbym sama miała te 18 lat. Jubilatka dziękowała nam jeszcze następnego dnia. Wszyscy pytali, kiedy nasz ślub i powtarzali,że już chyba wystarczająco długo jesteśmy razem i każdy już chętnie pobawiłby się na naszym weselu. Śmialiśmy się, ale to było niezwykle miłe, że traktują nas jako jedność i przyjęli go do mojej rodziny, tak samo jak mnie do jego. Rodzina daje siłę i nawet nie wiecie jak wielką, ale chyba w moim wypadku tylko wtedy, jak jest dobrze. O tym w następnym poście.
Następne dnie przebiegały bardzo ciepło, mimo mrozu za oknem. Cieszyliśmy się każdym dniem i każdą wspólną chwilą. Wiecie, że sama zaczęłam zauważać w nim zmiany? Wyobraźcie sobie zatem, co czułam, kiedy 10 lutego, w dzień urodzin jego Babci, odebrałam od niego telefon o 5:30 i usłyszałam:
Następne dnie przebiegały bardzo ciepło, mimo mrozu za oknem. Cieszyliśmy się każdym dniem i każdą wspólną chwilą. Wiecie, że sama zaczęłam zauważać w nim zmiany? Wyobraźcie sobie zatem, co czułam, kiedy 10 lutego, w dzień urodzin jego Babci, odebrałam od niego telefon o 5:30 i usłyszałam:
- Kicia, Kochanie tylko się nie denerwuj!
- ?! Słucham?!
- Miałem wypadek samochodowy z pacjentem, ale nic mi nie jest, wszystko ze mną w porządku!
- Kurwa mać, co się stało?! Wszystko w porządku?! Byłeś w szpitalu?!
- Skarbie za pół godziny będę w domu, to spokojnie porozmawiamy.
Jak się domyślacie, nie zmrużyłam oka ani na chwilę. Siedziałam w kuchni i czekałam z niecierpliwością, jak wróci. W końcu przyszedł, wpadłam jak burza do przedpokoju i przytuliłam się do niego z taką siłą, że on sam stwierdził, że nie spodziewał się, że tak umiem. Później pojechałam z nim pod Warszawę wymienić auto. Przywiózł mnie z powrotem, bo oczywiście mieliśmy pójść do Babci z niespodzianką urodzinową. Igor miał przyjechać prosto z pracy, a ja umówiłam się z jego bratem, bo mieliśmy jeszcze kupić torcik i prezent ode mnie i Igora. Oczywiście kiedy już we trójkę dotarliśmy na miejsce, złożyliśmy życzenia i spokojnie usiedliśmy w kuchni, Igor opowiedział Babci o tym, co się stało. Zmartwiła się, ale widziała, że jest cały i zdrowy, więc po chwili uspokoiła. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że szef nie wyciągnie konsekwencji w postaci zwolnienia...Spędziliśmy tam popołudnie i wieczór i jak zawsze tam i tym razem było bardzo miło. Babcia to fantastyczna osoba i uwierzcie mi, nie da się Jej nie kochać, choć znacząco odbiega od wyobrażeń na temat każdej babci. Później przyszły walentynki i rodzinny obiad u moich rodziców. Była również moja siostra z mężem i dzieciakami. Igor pierwszy raz od kiedy chodziliśmy do rodziców, nie poszedł po obiedzie na drzemkę, specjalnie udał się do małego pokoju, bo zwykle kiedy szedł się przespać, to młodszy z moich siostrzeńców biegł za nim i czekał aż uśnie, a następnie...wchodził mu na głowę. DOSŁOWNIE. Igor chyba bardzo to lubił skoro tamtego dnia poszedł do pokoiku tylko po to, żeby Młody pobiegł za nim. Uwielbiał dzieciaki mojej siostry. Na wszystko im pozwalał. Już starszy robił z nim, co chciał, ale młodszemu wolno było dosłownie wszystko. Okręcił go sobie wokół palca chyba już jako niemowlak. Posiedzieliśmy o rodziców chyba do 17, weszliśmy jeszcze do Babci i później pojechaliśmy do baru Judasza. Spędziliśmy tam cały wieczór. Wróciliśmy do domu i chyba poniosła nas nostalgia...Włączyliśmy 50 TWARZY GREYA, bo przecież rok wcześniej byliśmy na tym w kinie, zrobiliśmy dobre jedzonko i obejrzeliśmy jeden z naszych ulubionych filmów. Co się działo później niech zostanie tajemnicą mojej sypialni...Od początku lutego każdy nasz dzień był prawdziwy, nie było kłamstwa ani oszustwa, była szczerość i lojalność. Miłość i oddanie, ale niestety i tym razem do czasu...
i niestety nieuchronnie zbliżamy się do momentu, kiedy skończyło się wszystko...
Pozdrawiam.
CDN
PRM :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz