Zgodnie z obietnicą będę kontynuowała swoją przygodę z pisaniem. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tak pozytywnego odzewu z Waszej strony. Jestem strasznie mile zaskoczona i zadowolona z tego, że mnóstwo pozytywnych opinii na temat bloga do mnie napływa. Dzięki!! Przejdźmy do tego, o czym dzisiaj będę pisać. Miłej lektury!
Grudzień 2014 to nie tylko przeprowadzka. To również stosy pudeł, pracy tyle,że nie było czasu na spanie nawet przez 3-4 noce. W dzień sprzątanie, zakupy, gotowanie obiadków dla ukochanego,a w nocy ślęczenie nad laptopem, a czasem nawet trzema naraz i wykonywanie pracy. Ja rozumiem, że każdy potrzebuje bliskości, ale jak mógł mi robić wymówki, bo nie kładłam się z nim spać ?! Kurwa myślał, że wszystko dookoła robi się samo?! Otóż Skarbie moje dwie krótkie nóżki i dwie rączki to czasem było zdecydowanie za mało na ten zapierdol jaki miałam w tamtym czasie, ale Ty tego nie widziałeś, dla Ciebie ważne było to, że średnia stosunków seksualnych w tygodniu spadła. A no i nie zapominajmy o zachciankach typu:
- Kicia! Zrób mi proszę herbatkę! albo -Kicia! Głodny jestem!
Nie Moi Drodzy, Mój ukochany po ośmiu godzinach pracy, uważał, że wszystko musi mieć podane pod nosek i że moja praca w domu to pikuś i tak naprawdę to on ciężko haruje, a ja mało co robię, praktycznie nic. Wszystko w domu robi się samo. Wyobraźcie sobie zatem jakież było jego zdziwienie, jak po niezliczonej ilości próśb o wynoszenie brudnych rzeczy do łazienki, a nie rozpierdalaniu ich po sypialni, nie miał czystych gaci ani skarpet. Dopiero wtedy nauczył się, że przestałam zbierać po całym domu gacie i skarpety i zanosić za niego do łazienki. Owszem były pretensje, lamenty i żale, ale zrozumiał. Ot sukces wychowawczy! Grudzień to także gorączka zakupów świątecznych. Jak zwykle wszystko zostawione na ostatnią chwilę, bo pieniążki dopiero na dwa przed wigilią pojawiły się na koncie. Fakt, nie pożałowaliśmy na żadne prezenty. Wszyscy byli w szoku, ale cieszyli się, że nam się układa, że żyjemy na fajnym poziomie. Chyba dopiero wtedy, dopiero wtedy jak nadeszła moja wypłata, zrozumiał, jak wiele pracy i wysiłku włożyłam w to, żeby była właśnie w takiej wysokości. Dopiero wtedy zrozumiał, że mogłam być zmęczona, że zasypianie w weekend na wieczornym filmie nie było spowodowane znudzeniem, tylko po prostu padaniem na ryj po całym tygodniu. Chyba właśnie wtedy dotarło do niego, że brak kolejnych seksownych haleczek nie był moją złośliwością, tylko kurwa brakiem czasu, bo ktoś musiał zrobić pranie, posprzątać i pozmywać również po nim i oczywiście gotować. Ale nie myślcie sobie,że kończyło się na 3 zupach i schabowym z gulaszem na zmianę. O nie nie nie! Bo zwykle jak pytałam co na obiad i podawałam 2-3 propozycje, to słyszałam:
- Kicia, no znowu gulasz? Kurwa no piersi z kurczaka były niedawno... Nie możesz czegoś fajnego wymyślić?
Momentami nie wiedziałam, jak się nazywam! Jedyną rozrywką w grudniu tamtego roku był wypad z przyjaciółką na Kino Kobiet. Niby jeden wieczór, a mega naładowanie akumulatorów na ostatni przedświąteczny tydzień. Dziękuję Kochana! I wiesz, że mówię tu o Tobie! Muszę nadać Ci jakieś imię, bo o Tobie też będę wspominać, Oliwia może być? :) Film świetny, spłakałyśmy się ze śmiechu i wzruszenia. Konkursy też niezłe, ale niczego nie udało nam się wygrać, nie szkodzi. Te kilka godzin zarówno dla Ciebie jak i dla mnie, po prostu były nam wtedy potrzebne! Oczywiście po skończonym seansie, mój ukochany przyjechał po mnie, żebym nie musiała piechotą wracać w grudniu po 22 do domu, ale oczywiście po moim telefonie, przecież podczas mojej nieobecności odwiedzili go koledzy. Zjarał się z nimi jak dzika świnia, nie miałam pretensji. Wiecie dlaczego? Bo w stanie jakim się znajdował, był miły, uprzejmy i niezwykle spokojny. Zero pretensji, zero przytyków, miłość emanowała od niego na kilometr, przytulanki, buziaczki i stos komplementów, tego mi brakowało, tylko szkoda, że nie było tego tak zwyczajnie na co dzień i bez zielonego szaleństwa. Do całego galimatiasu grudniowego jeszcze dochodziły większe i mniejsze sprzeczki, ale też mniej lub bardziej poważne rozmowy, spokojne, bez stresu, z siedzeniem na kolanach, przytulaniem i buziakiem w czoło... I wiecie jak myślałam, że po całym tygodniu będziemy mogli wreszcie spędzić trochę czasu razem i oczyścić atmosferę przez różnorakie rozładowanie emocji, to zwykle nie wychodziło,bo... weekendowe odwiedziny kolegów na mecze albo blanta i pretensje, że się nie uśmiecham, że coś może mi nie pasować. Wieczne pytania czym mogę być zmęczona, skoro siedzę w domu?! Nie miałam nic do żadnego z chłopaków, czasem nawet udawało się uśmiechać i żartować, wtedy byłam wzorowa, haha. Ale czasem to również oni sprowadzali go na ziemię i dzięki nim docierało do niego,że momentami przesadza ze swoim zachowaniem wobec mnie.
Dopiero jak wysłałam screen z wielkością przelewu, to usłyszałam:
- O kurwa Kochanie, jak Ty to zrobiłaś?!
Wtedy też usłyszałam:
-Przepraszam,że ja tyle nie zarabiam. Kicia jak Ty wytrzymałaś takie tempo i ogarnęłaś to wszystko? Jestem z Ciebie dumny, bardzo Cię kocham...
Nigdy nie robiłam wyrzutów o pieniądze, nie wytykałam, że zarabia mniej,że pracuje dopiero od kilku miesięcy itd...Nigdy nie wymagałam zbyt dużo i to był mój największy błąd. Zawsze doceniałam każde jego staranie i chwaliłam za każdy nawet najmniejszy sukces. Czasem i ja byłam doceniana, ale raczej nie mało to miejsca nazbyt często. Chciałam wierzyć, że może brak komplementów ma być dla mnie motywacją do dalszego działania, do zmian, ale tak naprawdę sprawiał,że z wiecznie uśmiechniętej kobiety, tryskającej energią stawałam się powoli szarą myszką, traciłam pogodę ducha i stawałam się KURĄ DOMOWĄ, bez makijażu, z przetłuszczonymi włosami, bo to on i jego zadowolenie np z nowego fajnego obiadu stawał się dla mnie ważniejszy niż ja sama. Po tych jego budujących, o których mowa wyżej, poczułam się jakbym znowu dostała energetycznego kopniaka. Nowa sukienka, oficerki na zimę, nowe kosmetyki, bo przecież w święta muszę wyglądać olśniewająco! Różnica była piorunująca! Wiecie, jakie było zdziwienie naszych rodzin, jak przyjechaliśmy na święta? Uśmiechnięci, zadowoleni i z prezentami, jakich nikt się nie spodziewał? Nie wiecie :) Święta to osobny rozdział grudnia. Ale o tym opowiem w następnym wpisie. :) Dzięki za uwagę ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz