Moja historia
skończyła się 13 marca tego roku, a tak w zasadzie skończyło się
wtedy ostatnie 10 lat mojego życia. Coś, co ludzie nazywają
związkiem. Nie mam zamiaru ani ochoty rozpisywać się o ostatnich
10 latach, bo nie będę nikogo tym zanudzać. Nie chce pisać o
tym, jak było miło i fantastycznie. Postanowiłam spisać cały
ostatni rok, żeby wyrzucić z siebie cały żal, jaki w sobie noszę.
13 marca tegoż roku spakowałam torbę mojego ówczesnego chłopaka,
bo za jego zachowanie to facetem nazwać go nie można. Jak to mówią
zachował się jak pizda a nie jak prawdziwy mężczyzna. Cóż życie
lubi zaskakiwać. Ale zacznijmy od początku, żebyście wiedzieli,
dlaczego stało się jak się stało. Będą tu wybiórcze wydarzenia z ostatniego roku i uwierzcie, że końca nie będzie :)
Od grudnia 2014 roku
postanowiliśmy razem zamieszkać. Było dobrze. Akceptacja rodziny,
przyjaciół i znajomych. Radość wszystkich dookoła, że mimo
trudnych momentów wreszcie w jakiś sposób nam się udało. I o
dziwo! To nie ja nalegałam, to nie ja naciskałam na wspólne
mieszkanie. To on. Tak właśnie on. Wysoki, szczupły z ciemną
karnacją. I w dodatku przystojny! Mieszkam w niedużym mieście,
dlatego przyjmijmy, że ma na imię Igor. Nie przypadkowo takie imię
mu nadaję. Ale to nie jest w tym momencie istotne. Igor od zawsze
lubił zabawę, panienki, imprezki itd. Kiedy zaczął nalegać na
wspólną wyprowadzkę, nie protestowałam. Mam mieszkanie po babci.
Jakiś czas je wynajmowałam, ale skoro postanowiliśmy się
przeprowadzić, to wypowiedziałam wynajem i zabraliśmy się za mały
remont. Igor cały dzień pracował. Na mojej głowie było wszystko,
od doglądania kolegów-malarzy, po całe sprzątanie. Oj nie! Kurwa
zapomniałabym o tak ważnym elemencie jak złożenie stelaża łóżka
i oderwanie blatu komody przy jej przenoszeniu. No miał swój wkład
niewątpliwie. Zwracam honor Kochanie. Dobrze, nadszedł dzień
przenosin. Wiecie jak każda kobieta wyobrażałam sobie, że będzie
romantycznie, że usiądziemy napijemy się taniego wina musującego
Igristoje, popatrzymy sobie w oczy, ochrzcimy łóżko i inne meble,
no ale niesamowicie się pomyliłam. Mój ukochany przywiózł mnie
do naszego nowego domku, zapalił papierosa i oznajmił mi, że
wychodzi z kolegami. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pierwszą
noc we wspólnym mieszkaniu spędziłam sama, bo luby wrócił o 7
rano i nie widział w tym żadnych problemów. Usłyszałam tylko:
- No już kurwa nie
przesadzaj! Pierwsza noc - taka sama jak reszta. Nie dramatyzuj –
powiedział.
Pomyślałam, że
może faktycznie ma rację. Ponieważ to była sobota 6 grudnia,
postanowiłam wybrać się do centrum handlowego i zakupić jakiś
drobny prezent dla mojego fantastycznego chłopca. No tak, bo
przecież nie przyszło mi do głowy, że może nie zasłużył albo
że może wreszcie zastanowiłabym się, co ja takiego od niego
dostałam i jak wygląda jego szacunek i stosunek do mnie skoro ja chcę
robić mu prezenty. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze
bezinteresownie robiłam wszystko, żeby niczego mu nie brakowało.
Spełniałam zachcianki, nawet jak uważałam, że nie powinnam.
Wolałam tak robić niż się kłócić, bo zawsze odnosiłam
wrażenie, że jemu jest przykro, że czegoś mu brakuje. Nigdy nie
chciałam,żeby czuł się gorszy albo nie daj Boże, żeby był
gorszy od reszty kolegów. Wiecie co trzeba mieć, jak ma się
miękkie serce? Tak dokładnie! Trzeba mieć mega twardą dupę!! To
jakiego kopa można dostać, nie mieściło mi się w głowie. Nie
życzę najgorszym wrogom tego, co ja doświadczyłam od jakże
ukochanego chłopca! To tak na zachętę! Nie chcę, żeby moja
historia wyglądała, jak kolejna smutna historia rozstaniowa.
Chciałabym pokazać wszystkim naiwnym dziewczynom i kobietom, że
można żyć inaczej! Do mnie dotarło to późno, ale lepiej późno
niż wcale! Nie słodkie oczka i piękne wyznania, ale czyny i
szacunek do drugiej osoby umacniają więzi międzyludzkie. Długo
byłam ślepa i naiwna i choć Cie nadal kocham Ty Dupku, to
nigdy więcej nie pozwolę Ci zbliżyć się do siebie i nigdy więcej
nie pozwolę tak zabawić się moim kosztem! Zapamiętaj sobie
Cipeuszu, że Twój czas w moim życiu dobiegł końca! Chcecie
poczytać więcej? Nie wiem czy chcecie czy nie. Ale będę pisać i
wierzę, że będziecie czytać :) ! Pozdrawiam! PRM :)
Czekamy na więcej! Szkoda tylko, że taki scenariusz musiał powstać z przykrych osobistych doświadczeń, a nie z bujnej wyobraźni. Miejmy jednak nadzieję, że bilans wyjdzie na plus. Wkońcu "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Trzymam kciuki :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńGdyby ci nikt nie powiedział, że nie będąc kochanym, jest się nieszczęśliwym, byłbyś szczęśliwy. Jeszcze jedno złudzenie: że zewnętrzne zdarzenia lub inni ludzie mogą cię zranić. Nie mogą. To ty im dajesz taką władzę nad sobą
OdpowiedzUsuń~Anioł Stróż