Jak maj to "majówka". Owszem mieliśmy plany, umówione spotkania i cieszyłam się na tych kilka spokojnych i wspólnie spędzonych dni. Faktycznie, było miło, momentami spontanicznie, śmiesznie. Ale dla mnie najważniejsze było to, że jesteśmy razem, że podejrzenia odeszły w kąt i mam go blisko siebie. Taki czuły, kochający i po prostu przy mnie. Nie dał mi niczego odczuć. To ja byłam tą najważniejszą. Kiedy pewnego wieczoru zapytałam go o nią, powiedział, że owszem ma z nią jako taki kontakt, ale tylko koleżeński.Twierdził, że nic ich nie łączy, a już tym bardziej relacje intymne.Jeszcze wtedy nie przyznał się do tego, że pierdoli ją po kątach, że jeździ pod dyskotekę, w której ona się bawi, tylko po to, żeby ją przelecieć w pobliskich krzakach... Kiedy próbowałam bardziej dosadnie czy poprzez awanturę dowiedzieć się czegokolwiek czy sprowokować go, żeby się przyznał, zwykle słyszałam, że jestem wariatką, że takim zachowaniem sama stwarzam problemy i pcham go w jej ramiona. Coraz częściej się kłóciliśmy. Ja już momentami nie wiedziałam, jak z nim rozmawiać, bałam się dotykać jego telefonu,żeby niczego nie znaleźć, kurwa naprawdę chciałam mu wierzyć, ale intuicja podpowiadała, że mam rację, że muszę bronić swojego zdania, że on w końcu pęknie, że się przyzna... Robiło się coraz cieplej a do nas coraz częściej przyjeżdżali jego najlepsi kumple - Denis i Mateusz. Chłopaki generalnie jak ogień i woda. Denis - bezpośredni, wręcz bezczelny momentami, nie owijał w bawełnę i miałam z nim kilka poważnych spięć. Początkowo działał na mnie jak czerwona płachta na byka, ale z czasem przekonałam się, jak bardzo się myliłam co do niego. Mateusz - szczery, ale nad wyraz spokojny, taki po prostu dobry chłopak. Igor wiedział, że może im powiedzieć wszystko, ale różnili się tym, że Mateusz kiedyś dał mu alibi, nie mam już o to żalu, wiem, że teraz już by tego nie zrobił. Chłopaki przyjeżdżali często, często razem z Igorem gdzieś wychodzili. Nie miałam nic przeciwko, aczkolwiek zawsze byłam zdania, że to Denis jest motorem napędowym do robienia różnych głupot, nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo się pomyliłam jeśli o niego chodzi...
Pewnego piątkowego wieczoru Igor wyszedł z chłopakami. Od kilku dni miał nowy telefon i swój poprzedni, całkiem fajny, dał mnie. Uruchomiłam go i wtedy moim oczom ukazały się wszystkie wiadomości, jakie w lutym wymieniał z koleżanką. Miałam w ręku dowody na to, co się działo. Co zrobiłam? Usunęłam to w pizdu, żeby nie musieć na to patrzeć, bo uznałam,że przyjdzie moment, że to wszystko się wyda. Tamtego wieczoru, jak wyszedł z chłopakami, pojechał z nimi do niej. Był tak pewny siebie, że otworzył się przed nimi całkowicie. Przy kolejnej wizycie Denisa, wyszło to na jaw. Oczywiście zarzekał się, że do niczego nie doszło. Kilka dni później odezwał się do mnie na fejsie....Denis. Powiedział mi krótko i na temat, że nie podoba mu się jego zachowanie, że tak nie można i trzeba będzie to załatwić. Byłam w szoku. Chłopak, którego podejrzewałam o najgorsze zachował się wobec mnie mega w porządku, choć tak jak wspominałam mieliśmy nie raz na pieńku. Ogromnie mnie wtedy zaskoczył, zaimponował niesamowicie. Właśnie wtedy zrozumiałam, że źle go oceniłam. Sam powiedział, że nie ocenia się książki po okładce. Przeprosiłam i podziękowałam. Od tamtego momentu wiedziałam, że on mi pomoże, że nie pozwoli na to, żeby Igor tak się zachowywał, nawet jeśli miałby ode mnie odejść. Spodobała mi się jego szczerość i otwartość. Ale ciągle nie mogłam wyjść z szoku, że sam wyciągnął do mnie rękę. Kurcze! Taki facet to skarb. I z tego miejsca gratuluję jego dziewczynie, że go ma i że może być go pewna bez względu na wszystko. Bo tak na marginesie to niezłe ciacho z niego.
Było mi ciut lżej, bo ktoś mnie wreszcie rozumiał, chciał mi jakoś pomóc. Wyznawał zasadę, że nie sztuką jest kupić nową zabawkę, ale sztuką jest naprawić, coś co się popsuło. Powalczyć o związek, który budowało się latami. Dziękuję Ci!
W maju było jeszcze kilka dni, które spędziliśmy sympatycznie, w gronie znajomych i bez myśli o tym, co się stało. Bywały dni, że naprawdę o tym zapominałam, uśmiechałam się bez końca i byłam znowu otwartą i beztroską kobietą. Ale tylko na chwilę... W maju Igor brał udział w czymś na zasadzie panelu dyskusyjnego i tak się spodobał badaczom, że jedna z nich postanowiła nas odwiedzić i spędzić z nami cały jeden dzień. Taka część tego projektu. W połowie czerwca odwiedziła nas przesympatyczna Malwina, która chciała podpatrzeć jak sobie żyjemy. Ten dzień był taki normalny, bez zmartwień, spontaniczny. Chcieliśmy, żeby poznała nas jako fajnych, młodych ludzi, bez większych problemów. Świetna dziewczyna. Doskonale nam się rozmawiało, jakbyśmy się znały od lat. Zapomniałam przy niej o problemach, które spędzają mi sen z powiek, miło by mi słuchać, że widać, że jesteśmy szczęśliwi, że Igor to taki zakochany we mnie itd. Opowiadaliśmy jej o naszych planach, o ślubie, weselu, dzieciach, zmianie mieszkania itd...Cieszyła się razem z nami. To był naprawdę fajny i mega potrzebny w tamtym czasie dzień. Taki, który pozwolił mi odpocząć, nie myśleć i pogadać z kim, kto jest zupełnie obcy i widzi nas po raz pierwszy. Jej opinia była dla mnie obiektywna, dla niej byliśmy szczęśliwi, zakochani, powiedziała mi, że fajnie jest spotkać kogoś takiego jak my. I w tajemnicy Wam powiem, że mam z Malwiną kontakt do dziś. Malwina dziękuję!
Tamtego dnia dostałam również od Igora spóźniony prezent na...Dzień Dziecka, płytę DVD "Pięćdziesiąt twarzy Greya", taką samą kupiliśmy dla Oliwii na urodziny, ale oczywiście otrzymała ją wcześniej. To był kolejny mega pozytywny aspekt tamtego dnia. Cieszyła się jak dziecko, a ja uwielbiam patrzeć, jak sprawiam najbliższym mi osobom przyjemność. To i tak tylko drobiazg, bo zasługiwała na więcej, ale drobiazgi zawsze mocno cieszą, jeśli są trafione, a ten niewątpliwie był. Z mojego otoczenia tylko Oliwia i młodszy brat Igora wiedzieli o tym, co się dzieje. To Oliwii się wypłakiwałam i zadręczałam ją telefonami, też swoje w życiu przeszła, rozumiała mnie, jak nikt inny. Była w każdym momencie, odbierała każdy telefon, nawet te w środku nocy. Do dziś jesteś niezastąpiona.
Dziękuję za WSZYSTKO Ty choleryczko największa, jaką znam!!! Uwielbiam Cię!
W czerwcu oczywiście poszłyśmy na KK i jak zwykle świetnie się bawiłyśmy. Potrzebne mi to było. Zwłaszcza przed weekendem, który nieuchronnie nadszedł...
W piątek Igor wyszedł z chłopakami. Wiedziałam i czułam, że wszystko zbliża się do końca. Przyjechał gdzieś ok 23-24 na chwilę do domu, jak wszedł, jak go zobaczyłam zaczęłam płakać. Nie wiem czemu. Podszedł, przytulił mnie i wyszeptał:
-Już jest dobrze, już się uspokój. Przyjadę później i chciałbym porozmawiać, chciałbym też, żeby Denis przy tym był.
Zgodziłam się. Już wiedziałam, że nie będzie łatwo. Że czeka mnie jedna z najgorszych rozmów w życiu. Chłopaki przyjechali gdzieś ok 3.30 nad ranem.Obudzili mnie. Wstałam, przyszłam do kuchni i zaczęliśmy rozmawiać. Denis siedział i słuchał. Igor mówił, mówił i ciągle mówił...Te wszystkie kłamstwa wyszły na jaw, zdrada i ta chora znajomość, która od początku była taka, jak myślałam. Z detalami odpowiadał na wszystkie zadawane przeze mnie pytania, w każdej sytuacji, kiedy mnie zapalała się czerwona lampka, zawsze miałam rację! Nawet kiedy szłam z nim do łóżka i miałam wrażenie, że czuje na nim zapach innego ciała, nie myliłam się. Opowiedział mi o wszystkim, w kółko przepraszał. Ja siedziałam i słuchałam jak zaklęta. Zapytał mnie czy może w obecności Denisa się z nią spotkać po raz ostatni i uciąć wszystko. Nie zgodziłam się. Denis powiedział, że Igor powinien uszanować moją decyzję. Napisałam do niej smsa. Opisałam tam postawę Igora, to że do wszystkiego się przyznał, a na zakończenie rzuciłam,że jest popsutą małolatą i ma znikać z naszego życia wreszcie i na zawsze. Igor mnie poparł, chciał przytulić, ale się odsunęłam. Poprosił, żebym go nie odtrącała,wiedział, jak bardzo mnie zranił, ale chciał to naprawić. Nie byłam w stanie nic zrobić. W pewnym momencie wydusiłam z siebie zdanie:
- Podziękuj koledze, bo gdyby nie on, to Ciebie już dawno by tu nie było. I wyszłam. Rzuciłam się na łóżko w sypialni i zaczęłam wyć jak wilk do księżyca. Wreszcie to wszystko z siebie wylałam, nie płakałam ukradkiem w łazience, tylko bez żadnych hamulców tym razem. Wszedł, nie próbował mnie uspokajać. Podniósł, mocno przytulił i kazał płakać tyle, ile trzeba. Trwało to kilka, może kilkanaście minut. Uspokoiłam się trochę, zaczęłam głęboko oddychać. Siedziałam i patrzyłam przed siebie tak pusto, bez celu.
Igor odwiózł Denisa do domu, wrócił, wszedł do sypialni, spojrzał na mnie i zapytał, czy chce, żeby się wyniósł na kilka dni i czy potrzebuję czasu, żeby to wszystko sobie poukładać, Nie potrzebowałam. Znałam prawdę od dawna, czekałam tylko aż się przyzna. Chciałam, żeby został, nie dlatego żeby było sielankowo, ale dlatego,żeby patrzył na to, jaką krzywdę mi wyrządził, żeby widział, że to on sprawił, że z pełnej energii optymistki zrobił ze mnie wiecznie nadąsaną, humorzastą płaczkę. Nie radziłam sobie z niczym. To zawsze on był moim największym oparciem i chciałam, żeby patrzył na to, jak bardzo mnie zawiódł. Jak bardzo zranił, jak skrzywdził kobietę swojego życia, jak to mnie nazywał...Wiecie, co jest mega dziwne. Siedzieliśmy oboje na przeciwko siebie, płakaliśmy, bardzo spokojnym tonem dopierdalałam mu kolejnych zarzutów, aż w końcu po prostu , jak w jakimś amoku rzuciłam się na niego zaczęłam całować i rozbierać...Nie wiem, co we mnie wstąpiło, nigdy nie rozładowywałam takich emocji seksem...nigdy wcześniej...Wiem, że teraz wszyscy pomyślą, że nieźle pierdolnięta jestem, ale uwierzcie mi ani ja ani on nad sobą nie panowaliśmy...I szczerze mówiąc niewiele pamiętam z tamtego ranka...Igor zasnął, a ja od razu zadzwoniłam do Oliwii i o wszystkim jej opowiedziałam. Wysłuchała i jak nigdy wcześniej, nie krzyczała, nie stawiała do pionu, powiedziała tylko coś w stylu:
- Mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Niech ta mała dziwka nigdy więcej między Wami nie stanie. I oby on wykorzystał szansę, którą mu dałaś.
Wypłakałam się jej, podziękowałam i postanowiłam, że teraz będzie już tylko lepiej. W południe pojechaliśmy z moim siostrzeńcem na obiad. Poszłam coś zamówić, podbiegł do mnie mój ukochany maluch i zapytał:
- Julka. czemu Igor płacze? Zamurowało mnie.
Podeszłam do stołu, gdzie mój facet siedział, patrzył w okno i łzy jak grochy spływały mu po policzkach. Poprosiłam, żeby ze względu na dziecko się opanował, przytuliłam, pocałowałam, powiedziałam, że odwieziemy Młodego po obiedzie i posprzątamy resztki brudów. Kiedy zawieźliśmy mojego siostrzeńca do domu, pojechaliśmy na miejscowy zbiornik wodny, usiedliśmy i...oboje zaczęliśmy płakać. Po dłuższej chwili mocno się do siebie przytuliliśmy. Igor zapytał mnie, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Odpowiedziałam, że już mu wybaczyłam, bo przecież nadal jestem z nim, nie wyrzuciłam go z domu. Wybaczyłam, ale nie zapomniałam i nie zapomnę. Potrzebowałam czasu. W kółko przepraszał, za to że zrobił mi piekło z ostatnich miesięcy. Zapewniał, że będzie walczył o to, żebym nie pożałowała tego, że dałam mu szansę. Opowiadał o wspólnym domu, dzieciach i o tym, jak bardzo jestem wspaniałą kobietą, jego kobietą. Mówił, jak bardzo bał się tej rozmowy, że bał się bardziej o mnie niż o siebie. Zapytałam o udział kolegów. Odpowiedział tylko, że Denis dużo mu wytłumaczył, opierdolił na swój sposób, wiele dzięki niemu zrozumiał. Poprosił, żebym nie miała również pretensji do Mateusza za to jednorazowe alibi, bo tamten też nie pochwalał jego zachowania i otwarcie mu o tym powiedział. Widziałam w nim skruchę i żal, widziałam w jego oczach strach i niepokój. Widziałam miłość... Uwierzyłam...i chciałam na nowo zaufać. CDN. PRM :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz